piątek, 9 sierpnia 2013

9.Luksus

Kiedy przekraczamy próg naszego nowego mieszkania cały świat staje w miejscu. Długi korytarz, kolumny, schody, kanapy, fotele, drogie żyrandole, a nawet fontanna! Na ścianach jest lustro weneckie, dzięki czemu mamy cudowny widok na Kapitol. Wszystko jest urządzone luksusowo i nowocześnie. Przechodzę kawałek dalej i widzę szklany olbrzymi stół, na którym już stoi jedzenie. Najchętniej rzuciłabym się na niego. Przez ten stres z powodu cermonii otwarcia jestem okropnie głodna.
- Idźcie do swoich pokoi - mówi nasza opiekunka. - Odświeżcie się, wszystko obejrzyjcie i za godzinę chodźcie na kolację.
Szkoda, że nie mogę teraz nic zjeść, ale trudno.
Moje osobiste mieszkanie jest tak wielkie jak ze dwa lub trzy moje domy z Czwartego Dystryktu. Do tego mnóstwo automatyki. Na szczęście dostałam kilka instrukcji - inaczej nigdy bym się w tym wszystkim nie połapała. Pilot, którym mogę zmieniać widok z okna, mnóstwo ustawień foteli, automatyczna szafa wybierająca ubranie i mikrofon! Mogę przez niego zamówić jedzenie, ale stwierdzam, że najpierw doszoruję się do czysta.
Prysznic w kapitolińskiej łazience zwala z nóg. Mam na nim ogromny panel do wyboru szamponu, mydła, gąbek, szczotek i temperatury. Postanawiam spróbować z cytrynowym żelem do twarzy i włosów. W ten sposób cały makijaż ląduje w odpływie. Potem pianką o tym samym zapachu domywam się do czysta.
Włosy suszę błyskawicznie dzięki strumieniowi powietrza, który tu zamontowano. Nawet nie muszę ich czesać. Mogę zdjąć tipsy specjalną maszyną, ale chcę je zostawić, więc owijam się puchatym ręcznikiem i idę do szafy. Wybieram sobie żółtą tunikę z jakiegoś zwiewnego materiału, czarne szorty, a nawet ryzykuję i wkładam na nogi czarne szpilki. Zawsze mnie kusiło, żeby takie ubrać, a innej okazji nie będzie. Już nawet nie jestem głodna i mam podejrzanie dobry humor. Postanawiam tego nie psuć, bo jak mawia moja mama "Każda nawet najmniejsza chwila szczęścia jest lepsza od żadnej".
Kiedy odwracam się do łóżka zauważam, że nie ma już tu mojego stroju z parady. Leży tylko bransoletka z konikiem morskim, którą szybko zakładam i znudzona leżę na łóżku czekając na kolację. W końcu słyszę głos Carlissy, więc wychodzę.
Siadam do stołu obok Jewel i mam wrażenie, że zemdleję. Jest tu tyle jedzenia, że moja rodzina mogłaby się tym wyżywić przez kilka miesięcy. Mnóstwo ciepłego pieczywa, owoców, warzyw, cztery wazy z zupami, wiele rzeczy, których nie potrafię nazwać. Nagle dwie dziewczyny z obsługi przywożą stolik na kółkach. To co na nim się znajduje zapiera dech w piersiach. Cały pieczony dzik! Jedna z dziewczyn go kroi i rozdaje nam porcje, a druga chodzi dookoła stołu i dolewa soku pachnącego wiśniami.
Przy stole toczy się niezobowiązująca rozmowa. Carlissa chwali nasze wystąpienie i moje buty. Jewel i Onica rozmyślają w co nas ubrać na wywiady za kilka dni. Odpowiadam na coś tylko wtedy, gdy ktoś się zwraca bezpośrednio do mnie. W końcu zamawiamy fontannę czekoladową i truskawki na deser. Kiedy jesteśmy najedzeni, odchodzimy od stołu i siadamy na olbrzymiej, obitej białą skórą kanapie, aby obejrzeć powtórkę parady. Trybuci z Jedynki i Dwójki prezentują się pięknie i potężnie, para z Trójki jest owinięta kablami co wygląda tandetnie i słabo. W końcu my prezentujemy się cudownie. Liam zdecydowanie imponuje dziewczynom i niektórym kobietom, a ja no cóż. Wyglądam ładnie, robię ciekawe rzeczy, ale nie pomoże mi to na arenie.
- Trzeba przyznać, że ta para prezentuje się najlepiej! - mówi jeden z komentatorów
- To co robi ta mała to niesamowity wyczyn! - piszczy kobieta siedząca obok niego
Wymieniają jeszcze kilka uwag na temat naszych strojów i oglądamy kolejne dystrykty. Żaden już nie prezentuje się szczególnie ładnie, ale komentatorzy starają się wygłaszać pod ich adresem pochwały. Rzecz jasna - nieszczere. Najgorzej prezentuje się dziesiątka. Wyglądają jakby ich obito surowym mięsem. Przechodzimy do przemówienia Snowa. Dopiero teraz zdobywam się na odwagę i patrzę na niego. Jest siwy, ma wielkie rozdęte usta (na pewno poprawiane operacyjnie) i przerażające oczy. Jest w nich coś okropnego, ale jeszcze nie wiem co. Nie rozmyślam o tym, bo nie chcę mieć przez niego koszmarów w nocy. Kiedy ceremonia się kończy pokazują jeszcze kilka przebitek na twarze rozmaitych trybutów.
Wszyscy dookoła się cieszą, Finnick mówi, że świetnie się spisaliśmy, ale ściągneliśmy na siebie gniew większości trybutów. Po tej uwadze znikamy w swoich mieszkaniach, a ja czuję się jakby spojrzenie dziewczyny z Ósemki mnie uwiązało. Przez chwilę się miotam jakbym próbowała zrzucić z siebie sznur i przebieram się w białą, satynową koszulę nocną.
Próbuję zasnąć, ale okropnie chce mi się pić więc podchodzę do mikrofonu i zamawiam sobie szklankę zimnego, musującego soku wiśniowego. Po chwili wjeżdża na mój stolik wraz z uroczą, różową zakręconą słomką. Pijąc myślę co moja rodzina pomyślała o moim występie. Czy się cieszą? Boją? Czy odżyła w nich nikła nadzieja?
Nie mam już siły dłużej myśleć. Zagrzebuję się pod kołdrą i zasypiam.

***
Przepraszam za to ścierwo, ale ostatnio bardzo brakuje mi weny :C Rozmyślam nad założeniem jeszcze jednego bloga FanFiction o Igrzyskach, ponieważ niedawno, tak od niechcenia wymyśliła mi się ciekawa historia :D Nie wiem co wam jeszcze napisać >.< 
Pozdrawiam i proszę o komentarze :)

10 komentarzy:

  1. Super! Bardzo fajny blog. Dzisiaj na niego trafiłam i cały przeczytałam! Nie zauważam błędów, kocham główną bohaterkę i to jaka jest mądra. Twój blog to nie ścierwo! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)
    Czekam niecierpliwie na arenę ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Ja też czekam na opisanie areny, nawet ją sobie rozrysowałam (a to dziwne, bo nigdy nie jestem taka porządna D:)

      Usuń
  3. Mi się bardzo podoba rozdział :)
    Ładnie wszystko opisane i ogółem jest ok.
    Zapraszam Cię na nowy rozdział :)
    http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com
    Pozdrawiam
    J

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, robisz dobre opisy, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się pomysł i to jak piszesz. Na początku zauważyłam trochę powtórzeń, ale czytając kolejne rozdziały szybko o tym zapomniałam
    Lubię Allison, super pomysł z trybutką w tak młodym wieku, choć przez to kojarzy mi się trochę z Rue. Dodatkowo Liam z Treshem i przez to troszkę odnoszę wrażenie jakbym czytała o parze trybutów z Jedenastki xp ale to chyba tylko takie moje skojarzenia
    Serdecznie pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy c:
    A co do kolejnego bloga, jeśli uważasz, że nowy pomysł jest lepszy, to pisz następną historię. Ja bym nie podołała z dwoma blogami
    Weny! :D
    I jak możesz, wyłącz weryfikacje obrazkową, strasznie wkurza ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :D
      Przepraszam za powtórzenia :C
      Jeśli chodzi o skojarzenie z parą z Jedenastki, to rzeczywiście. Ja zauważyłam podobieństwo w trakcie pisania, ale myślę, że z czasem to zniknie ;)
      Z weryfikacją obrazkową to cóż... Myślałam, że jej nie ma. Zaraz sprawdzę jeszcze raz ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. I dziękuję za obserwowanie! :D

      Usuń