wtorek, 20 sierpnia 2013

11.Szkolenie

Po mniej więcej dziesięciu minutach na sali pojawiają się wszyscy trybuci. Nikt ze sobą nie rozmawia, a ja staram się unikać łapania kontaktu wzrokowego. Bez głupkowatych strojów z parady, prawie wszyscy wyglądają, jakby mogli mnie położyć małym palcem.
Dopiero teraz zauważam ogrom tego pomieszczenia. To największa zamknięta przestrzeń, jaką kiedykolwiek widziałam. Otaczają nas ogromne kamienne ściany, a na jednej z nich jest balkon organizatorów. Jak bardzo nienawidzę tych ludzi...
 Po chwili na sali pojawia się Atala - dyrektorka szkolenia. Jak na Kapitolińczyka wygląda całkiem normalnie. Wyjaśnia nam zasady. Nasze szkolenie będzie trwało trzy dni, a tego ostatniego pokażemy organizatorom co umiemy. O 14:00 mamy lunch, o 19:00 koniec treningu. Nie można się wdawać w konflikty z innymi. Potem wysłuchujemy jeszcze listy stanowisk. W końcu możemy się rozejść.
Postanawiam iść do stanowiska z roślinami. Niby to potrafię, ale kto wie co mnie spotka na arenie? Lepiej poćwiczyć. Przy okazji może dowiem się czegoś o klimacie jaki będzie nas otaczał. Przez jakiś czas wysłuchuje rad wybieram owoce, liście, korzonki, ale jedno mnie dziwi. Tu są rośliny, które rosną albo w ogromnym zimnie, albo w wielkim upale. Nie rozumiem. Chciałam się tu dowiedzieć czegoś na temat areny, a tu taka różnica. Zaczynam się bać. Zrezygnowana idę się podszkolić z rozpalania ognia. Idzie mi to bardzo dobrze w przeciwieństwie do dziewczyny z Dwunastki, która do mnie dołączyła. Postanawiam jej trochę pomóc i już po chwili płonie przed nią pierwszorzędne ognisko.
- Dzięki - mówi. - Jestem Anabelle.
- A ja Allison - odpowiadam.
- Świetnie wypadłaś na paradzie - chwali mnie.
Rozmowę przerywa nam huk, a potem ryk aprobaty. Już wiem co się stało. Czerwonowłosa dziewczyna z Dwójki rzuciła oszczepem z odległości dwudziestu metrów. Trafiła w sam środek, a jakby tego było mało, przeszyła kukłę na wylot. Aż robi mi się ciemno przed oczami.
- Dobra robota Raven!!! - słyszę głos Liama i mocno zaciskam usta z wściekłości. Udało mu się, dołączył do zawodowców. Cholera.
- No, a jak? - odkrzykuje dziewczyna.
Po chwili wszyscy z przerażeniem odwracają się i wracają do tego co robili.
- Yyy... dzięki - odpowiadam na pochwałę Anabelle.
Na szczęście po tej krótkiej wymianie zdań idzie na stanowisko wiązania węzłów. Pewnie rozumie, że nie chcę z nią sojuszu. Jest chyba jeszcze chudsza ode mnie (mimo, że starsza) i umie dużo mniej. Pewnie obydwie padniemy pierwszego dnia.
Jestem wściekła, bo to niesprawiedliwe. Jakim cudem miałabym wygrać z zawodowcami? Nawet najdrobniejsza z nich - dziewczyna z Jedynki, jest ode mnie ze trzy razy większa. Postanawiam rozładować złość na jakiejś broni. W końcu jeszcze nie dotknęłam tu niczego ostrego, jeśli nie liczyć takiej jednej rośliny. Nie obronię się jakimś nędznym kwiatkiem.
Widzę, że stanowisko z nożami zrobiło się wolne, więc idę spróbować. Broń jest zupełnie inna niż mój nóż, którym sobie pomagałam podczas polowań. Rzucam. Najchętniej skakałabym z radości. Trafiłam prawie w sam środek tarczy na kukle. Para z trójki patrzy na mnie ze smutkiem i zazdrością. To dobrze. Rzucam nożami przez całą godzinę. Kucam, robię przewroty, próbuję od tyłu. Dzięki temu wydaję się trochę lepsza niż jestem. Trenerka, która mi się przypatrywała jest bardzo zadowolona i postanawia wymyślić mi coś trudniejszego. Teraz muszę trafiać w te kukły, które się podświetlają. Idzie mi całkiem nieźle. Kilka razy chybiam, ale i tak było dobrze. Może jeszcze bym porzucała, ale muszę iść na lunch. Na szczęście nikt się do mnie nie dosiada, a po innych stolikach się nie rozglądam.
Jem dwa ogromne kotlety i porcję smażonych ziemniaków.
Po jedzeniu jednak rezygnuję z kolejnych rzutów nożem. Trochę boli mnie ręka, a muszę poćwiczyć jeszcze inne rzeczy. Właśnie idę do stanowiska kamuflażu, kiedy dokładnie pod moje nogi trafia topór. Wrzeszczę z przerażeniem. Co ja zrobiłam?! Teraz wyjdę na ofiarę losu! Genialnie. Muszę coś z tym zrobić. Szybko domyślam się, że autorką ataku była ta z Siódemki. Stoi teraz z pustymi rękami i zgrzyta zębami.
- CHOLERA!!! NIE MOŻESZ TROCHĘ UWAŻAĆ OFERMO!!!??? - Wrzeszczę z całej siły po czym ze złością biegnę do wyjścia. Zatrzymuje mnie strażnik pokoju.
- Nie możesz wyjść moja droga - mówi stanowczym głosem.
- Wypuść mnie natychmiast! - odkrzykuję jest zdezorientowany, ale otwiera drzwi. Wściekła wybiegam i wspinam się po schodach. Nie wiem dokąd zmierzam, ale gdzieś musi być szczyt tego budynku. Na szóstym piętrze nie wytrzymuję, wybucham płaczem. Co ja sobie myślałam?! Z pewnością pogorszyłam sytuację, bo zwyzywałam tą dziewczynę. To wiadome kogo obierze na cel. Umrę. Z toporem, albo siekierą w brzuchu. Nachodzi mnie okropna wizja. Świadomość przywołuje mi powietrze. Świeże powietrze! Jestem na otwartej przestrzeni! Nie wiem jak długo biegłam, ale trafiłam tutaj, do raju na ziemi. Musi tu być wysoko. Może skoczę i po sprawie. Będzie szybciej. Podchodzę coraz bliżej barierki. Nagle słyszę kroki. Najwidoczniej po mnie przyszli. Jak spłoszone zwierzę uciekam do szklarni obok i chowam się w pierwszym lepszym krzaku. W samą porę, bo przez liście widzę jak ktoś tu przychodzi. To nie strażnik pokoju. To Finnick...

***
Hmm... Rozdział taki sobie, jeśli mam być szczera. Przepraszam jeśli są błędy. Chciałabym już arenę, ale muszę poczekać :P
Ostatnio trochę napisałam i jestem przy rozdziale 15 :D Muszę je jeszcze oczywiście popoprawiać przejrzeć itp.
To chyba tyle, pozdrawiam i proszę o komentarze :3
P.S. Przepraszam, że teraz będzie kilka nudnych części, ale mam nadzieję, że wytrwacie D:


13 komentarzy:

  1. Nie wiem co ci napisać xD
    Super rozdział, ja nie widzę błędów i czekam na kolejne, awwwwwwwwww! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślałam, że Twoja bohaterka będzie skromna podczas treningu, nie wykażę się żadnymi umiejętnościami a tu proszę. Zdziwiło mnie to trochę, ale no cóż, ciekawe co Finnick jej powie. A no i zastanawia mnie z kim zawrze sojusz, może to będą zawodowcy? Mała już sobie wrogów przy stworzyła, ale i tak siódemka zginie, zapewne. Co do błędów, ja na to nie patrzę, więc nie będę pisać.
    Weny!
    J

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba. Lecz to wszystko nie trzyma się fabuły Igrzysk.
    Dlatego że nie można wyjść ze szkolenia. Masz fantastyczną wyobraźnie :D Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nei kumam, przecież ten strażnik wypuścił ją bo był w szoku. Jest że nie można ;p

      Usuń
    2. Chodziło mi mniej więcej o to co napisał anonim :3
      Dzięki wielkie! <33

      Usuń
    3. Do Igrzyskowego Fana: stuknij się w ten łeb! Allison dobrze opisuję fabułę Igrzysk i wszystko jest na swoim miejscu ;>

      Usuń
    4. Dziękuję, ale nic się takiego nie stało :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Jaki ty masz piękny szablon! *O*
    Opowiadanie też jest genialne. Nie wierzę, że masz niecałe 13 lat :O
    Proszę pisz, czy tam poprawiaj szybciutko :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Z Zaczarowanych Szablonów (button po lewej).
      Hahah, nieprawdopodobne, a jednak :D
      Postaram się coś dodać w weekend. ; )

      Usuń
  5. No, no, no... nie jest tak całkowicie bez szans, chociaż przy zawodowcach rzeczywiście ciągle wypada blado. Nie myślę, że ją wezmą do sojuszu. Czy w ogóle z kimkolwiek będzie chciała się sprzymierzyć? Zobaczymy co wymyślisz ;>
    Także nie zgadzam się z "igrzyskowym fanem", ale już nie będę tworzyć kolejnych komentarzy odnośnie jego wypowiedzi ;p
    Serdecznie pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
    Weny! c:

    OdpowiedzUsuń