sobota, 29 czerwca 2013

1. Pośród fal

Siedzę na brzydkim, drewnianym pomoście, łączącym mój dom z "jeziorkiem". Tak kiedyś nazwałam część oceanu, w której mój nie żyjący ojciec uczył mnie splatania sieci, łowienia owoców morza i ryb, robienia wędek... Te wspomnienia wywołują we mnie koszmarną pustkę. Śmierć ojca dodała mi wielu lat. W moim wieku powinnam jeszcze cieszyć się dzieciństwem. Mam tylko niecałe 13 lat, a czuję się jakbym miała 16, 17. Zamknęłam się na większość ludzi...
Kilka miesięcy temu na plaży przy "jeziorku" spotkałam dwie dziewczyny - bliźniaczki. Obie miały kasztanowe włosy i oczy tego samego koloru. Były wysokie i szczupłe, a na imię miały Amy i Crystal. Też są bardzo biedne i ledwo wiążą koniec z końcem. Najbardziej szkoda mi Crystal. Jest chora psychicznie i nic nie może z tym zrobić. Na szczęście ma przy swoim boku siostrę (Amy). Są sierotami. Widziałam się z nimi tylko 4-5 razy, ale czuję, że są moimi przyjaciółkami. Tak, to jedyne osoby, którym ufam. Nie wiem dlaczego one, może dlatego, że są podobne do mnie. Obie mają po 17 lat.
Głośniejsza fala przywołuje mi świadomość. Już świta. Idę do domu po miotłę, którą zamiotę pomost.
Przekraczam próg i widzę nasz mały kuchnio-jadalnio-salon. Stary ledwo działający telewizor jest wyłączony, stół i krzesła puste, nic się nie gotuje. Przechodzę do pomieszczenia, które nazywamy sypialnią. Stoją tam trzy łóżka - mamy, mojego 5 lat młodszego brata Davida i moje oraz mojej siostry Perrie. Jest ode mnie 2 lata młodsza. Teraz śpi spokojnie, ale na pewno zaraz coś wyrwie ją ze snu. Wie co to dożynki i na czym polegają. Mimo iż nie ma szans na wylosowanie, bo jest za młoda, przeżywa wszystko podobnie.
Skradam się najciszej jak mogę po naszą zniszczoną miotłę. Nagle zaczynam czuć okropne ssanie w żołądku. Sięgam jeszcze nową sieć na ryby. Może szczęście mi będzie sprzyjać. Na chlebie z astragali długo nie pociągniemy, więc jestem zmuszona, aby coś złowić. Astragale - koszmarne słowo. Kto by pomyślał, że ktoś kto mieszka w czwórce musi ich aż tyle pobierać! Nie minął nawet rok odkąd ukończyłam 12 lat, a już mam na swoim koncie siedem astragali. SIEDEM. Ta liczba świdruje mi w głowie. To mój pierwszy rok, a w puli mam już osiem karteczek. To dużo jak na mój dystrykt. Wiem kto zostanie wylosowany, tylko co z moją rodziną...? STOP! Muszę przestać o tym myśleć.
Wracam na skrzypiący pomost, zarzucam sieci i chwytam miotłę. Dookoła słyszę szum morza, jestem pośród fal. To taka piękna okolica. Nie wiem dlaczego mieszkają tu tak ubogie rodziny jak moja. Powinny tu mieszkać władze, kupcy i sama nie wiem kto jeszcze. Moja mama sprzedaje tylko małe rybki i owoce morza, których nigdy nie ma wiele.
Cieszę się z tego gdzie mieszkam. Schodzę z pomostu na plażę, zdejmuję buty, wypłowiałą sukienkę i wskakuję do przyjemnie chłodnej wody. Nie mija nawet 10 minut, kiedy na pomoście czeka moja mama z ręcznikiem. Jak ona dobrze mnie zna. Zawsze wie co robię.
- Cześć mamo! - witam ją pogodnie.
- Chodź Allison! - odkrzykuje - Dzisiaj dożynki, a my nawet nie zjedliśmy jeszcze śniadania - mówi patrząc na mnie z wyrzutem.
Rozumiem aluzję. Zanim wyskakuję z wody, biorę sieć (wpłynęła w nią mała ławica, więc mamy co jeść) i zrywam garść glonów, z których można zrobić całkiem dobry sos.
Kilka sekund później mama łapie mnie w ręcznik i odbiera jedzenie. Wchodzi do kuchni i natychmiast coś gotuje, a ja siadam przy stole z rodzeństwem (w ręczniku).
Nasz telewizor automatycznie się włącza, gdy zostają 4 godziny do dożynek. Jacyś sztuczni kapitolińscy komentatorzy komentują to co się jeszcze nie wydarzyło. Prycham z pogardą i odgarniam moje złote włosy na jedną stronę.

Dziękuję za przeczytanie. Mam nadzieję, że wam się podobało i będziecie dalej czytać o mojej bohaterce. Proszę o komentowanie. Każdy komentarz to motywacja do dalszej pracy. :)

1 komentarz: